Gdyby ktoś dwa lata temu zapytał mnie, jakie jest moje pierwsze skojarzenie po usłyszeniu słowa sandbox – bez wahania rzuciłbym którymkolwiek tytułem ze stajni Rockstara. Jednak dzisiaj ciężko by mi było w tej samej sytuacji nie pomyśleć przede wszystkim o produkcji, która skutecznie zredefiniowała to, co do tej pory wszyscy rozumieliśmy pod pojęciem otwartego świata, czyli o Minecrafcie. Gra – porównywana przez wielu do cyfrowej wersji oryginalnych klocków LEGO – narodziła się w maju 2009 roku, kiedy to Markus „Notch” Persson zaczął prace nad tym tytułem, inspirowanym między innymi równie „kanciastym” Infiniminerem. Po upływie zaledwie miesiąca autor zaczął przyjmować zamówienia przedpremierowe. Od tamtej chwili liczba fanów systematycznie rośnie, a tytuł zdążył zdobyć niebywały rozgłos w branży, udowadniając jednocześnie, że wizja „garażowej” produkcji, prowadzącej do ziszczenia amerykańskiego snu, to nie mrzonka.
Pokusiłbym się o stwierdzenie, że ciężko obecnie o użytkownika Internetu, który nawet jeśli nie jest zagorzałym fanem tego dzieła, to chociażby o nim nie słyszał. Notabene, jeśli chodzi o rozgrywkę online, to serwerów specjalnie dedykowanych tej grze odnajdziemy całą masę. Na wielu z nich rzesze ludzi gromadzą się tylko po to, by wspólnie tworzyć całe społeczności, miasta, a nawet krainy, będące swoistymi dziełami sztuki, nowoczesnymi rzeźbami pixel artu, z którym to Minecraft coraz częściej wymieniany jest jednym tchem. Oczywiście w dobie zatrzęsienia tytułów z najwyższej półki styl graficzny przywodzący na myśl świat złożony z wielkich pikseli nie każdemu przypadnie do gustu. Wymagana jest tu odrobina dystansu, ale czasami i to nie pomoże – w końcu nie wszyscy lubią bawić się klockami.
W wirtualnych krainach trybu multiplayer często zaciera się granica między rozrywką a sztuką.
Miażdżącym atutem gry jest generator świata, który na bieżąco, w miarę jego eksploracji, tworzy kolejne obszary, bazując na wykreowanych wcześniej segmentach. Znajdziemy tu nie tylko odrębne strefy klimatyczne czy ciągnące się kilometrami podziemia, ale i urokliwe, często zapierające dech masywy górskie, a wszystko to niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. To zabawne, ale pamiętam chyba każdą krainę i każdą kryjówkę z kilkudziesięciu, które miałem okazję stworzyć, od kiedy gra została udostępniona szerszej publice. Chociaż nie jestem typem budowniczego i wolę ukryte z zewnątrz loki, które w jak najmniejszym stopniu ingerują w otoczenie, to moje podejście w żaden sposób nie umniejszało przyjemności czerpanej z obcowania z Minecraftem. Niczym nieskrępowana wolność działania to niezaprzeczalna siła tej produkcji.
Poza malowniczymi krajobrazami bardzo dobre wrażenie robią również olbrzymie podziemia, które potrafią być prawdziwą plątaniną korytarzy, stanowiącą wyzwanie dla naszego zmysłu orientacji. Podobnie jak w Skyrimie – każda napotkana jaskinia wywołuje natychmiastową chęć jej zwiedzenia i „wybija” nas z aktualnego zadania, zabierając godzinę czy półtorej. Na zachęcające groty trafiamy co chwilę, ale ekipa Mojang zadbała, aby ich eksploracja nigdy nas nie nudziła. Przy odrobinie szczęścia odkryjemy również monumentalne kratery czy opuszczone kopalnie, w których trujące pająki z upodobaniem plotą swoje sieci. Warto wspomnieć o wychodzącym w takich chwilach na pierwszy plan udźwiękowieniu, stwarzającym wiele okazji do „podskoków” na fotelu, kiedy to zombie czy inny creeper zaszepczą nam do ucha w najmniej spodziewanym momencie.
To, co sprawia, że Minecraft jest wyjątkowy, to jego konstrukcja, zbiór leżących u samych podstaw założeń. Programiści tak naprawdę zdefiniowali szereg zachowań – relacji występujących między obiektami – pozostawiając w rękach gracza sam proces twórczy i odkrywanie możliwych, nieokreślonych przecież wcześniej kombinacji. Dość wspomnieć o oddziaływaniu wody na otoczenie i opracowanych przez społeczność, bazujących na niej maszynach. Windy wykorzystujące wodospady i łodzie czy systemy sztucznych kanałów pełniących rolę „taśm” transportowych – to tylko ułamek z wymyślonych do tej pory tworów. Generalnie tak samo sprawy mają się z każdym mechanizmem dostępnym w grze. Mojang wprowadza tłoki (swoją drogą – jeden z pomysłów zapoczątkowanych przez społeczność), a po chwili fani zaczynają wykorzystywać je do automatyzacji upraw, dwukierunkowych wind czy też konstruowania ukrytych przejść.
Zresztą – temat mechanizmów zasługuje na nieco więcej uwagi. Wystarczy bowiem trochę bardziej zgłębić zagadnienie, aby odkryć niesamowitą wręcz złożoność, jaką oferuje zaimplementowana w grze elektronika z bramkami logicznymi, przekaźnikami i pseudodiodami na czele. Przy odrobinie samozaparcia i smykałce technicznej każdy może stworzyć własny odpowiednik kalkulatora, wyświetlacza, a nawet – działającego procesora! Oczywiście, jeśli takie zabawy nas nie pociągają, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zająć się jedną z pozostałych aktywności. W każdej chwili, dzięki systemowi kreacji przedmiotów (bazującym na wytworzonych wcześniej lub pozyskanych na różnych etapach rozgrywki dobrach), możemy wytworzyć odpowiednie narzędzia i wcielić się między innymi w górnika, cieślę, rybaka, podróżnika, architekta czy kucharza.
Dzisiaj stronę odwiedziło już 7 odwiedzający (13 wejścia) tutaj!